poniedziałek, 14 lutego 2011

Wariacja na temat karkówki

Dalej zalegam w domu mój komputer uznał mnie już chyba za swoje urządzenie peryferyjne, bo jak wstaję z kanapy to słyszę dźwięk jak przy odłączaniu pendrivea, dlatego postanowiłam zrobić coś pożytecznego. Oczywiście do jedzenia, bo co ja mogę innego zrobić?
Postanowiłam upiec karkówkę. O karkówce można by pisać całe poematy, osobiście gdybym się dobrze uparła to mogę napisać książkę „500 sposobów na karkówkę”. Uwielbiam karkówkę jest dla mnie idealnym materiałem do eksperymentów. Ten fragment świni nagły i gwałtowny wzrost popularności zawdzięcza pospolitemu ruszeniu Polaków w kierunku nowej tradycji świeckiej, jaką stało się w ostatnich latach grilowanie. Jednak bywając na różnego rodzaju imprezach towarzyskich stwierdzam, że karkówki smażyć ludziska nie potrafią. Najczęściej serwuje się nam przypaloną podeszwę, którą panowie obficie paćkają keczupem i musztardą żeby potem popić ją piwem jako odtrutką na wypadek niestrawności. Jednak żebym nie wyszła na całkowicie zarozumiałą cholerę przyznam, że najlepszą karkówkę jadłam na rajdzie w Braniewie gdzie chłopaki za każdym razem przygotowują fantastyczną karkówkę dobrze zamarynowaną i starannie upieczoną. Karkówka jest nieodłącznym elementem rajdów błotnych. Mój przyjaciel Balu, z którym mam przyjemność jeździć wysoko ceni sobie moje kanapki z grubym plastrem karkówki a jak do łapy trafi jeszcze ogórek małosolny mogę powiedzieć, że chłop żywcem do nieba maszeruje. Jak jest głodny jest nie do wytrzymania a na dodatek bywa agresywny w stosunku do istot żywych więc tylko regularne karmienie zapewnia bezpieczne pokonanie trasy.
Tak wygląda głodny Balu
 Pamiętam jak na rajdzie w Bornym Sulinowie o 5 nad ranem kroiłam mięso w plastry na kolanie uważając by nie wywalić wszystkiego w piach istniało, bowiem ryzyko, że wtedy chłopaki rozerwą mnie na strzępy przy pomocy chińskiej wyciągarki elektrycznej. Gdy panowie usłyszeli, że do jedzenia jest mięso nikt nie jechał sześciu chłopa stało nade mną i czekali karnie w kolejce na swoją pajdę przedwczorajszego chleba z karkówką. Obrosłam legendą jak mchem i już zawsze na rajd zabieram kawał pieczonego mięcha na pożarcie samcom.
Jak zrobić dobrą karkówkę? Powoli. To mięso nie lubi pośpiechu i byle, jakiego traktowania.
Kupuję kawał mięsa tak ponad kilogram i staram się żeby był wysoki nie lubię płaskich porcji, bo się potem źle kroi w plastry. 
Najprostszy sposób to posmarować karkówkę solą, musztardą i czosnkiem i zostawić w lodówce na noc albo dwie. Potem do piekarnika i piekę średnio tyle ile waży mięso w temp 170 stopni, czyli jeśli mam 2 kilo mięsa piekę na oko koło 2 godziny. Wkładam mięso do żaroodpornego naczynia albo do foliowego rękawa podlewam trochę wodą lub winem, co wpadnie mi pod rękę.

Tym razem zrobiłam inaczej. Zapeklowałam karkówkę w soli peklującej. Sól kupiłam w jakimś supermarkecie z czystej ciekawości i zrobiłam tak:
1,7 kg karkówki zalałam solanką składającą się z:
1 litr wody przegotowanej, ciepłej
70 g soli peklującej
1 łyżki cukru
1 łyżeczka tymianku
5 liści laurowych
6 kulek ziela angielskiego
1 łyżeczka kolendry
3 ząbki czosnku
5 goździków



Wszystkie przyprawy prócz liścia laurowego i czosnku zmiażdżyłam wałkiem do ciasta żeby się lepiej rozniosły zapachy wrzuciłam do wody dodałam liść i czosnek, który tylko rozgniotłam nożem żeby puścił zapach i smak nie ma potrzeby obierania i siekania wystarczająco będzie pachnieć. Zalałam mięso w żaroodpornej misce i obciążyłam dodatkowo talerzykiem. Wystawiłam całość na balkon, bo jeszcze jest mróz i stało to sobie tam 3 dni przewróciłam je w solance ze dwa razy żeby równo mięso nasączyło się solanką.
Mięso po 3 dniach wyjęłam opłukałam w zimnej wodzie. Piekłam w żaroodpornym naczyniu przedtem podlałam paroma łyżkami bulionu siedziało w piekarniku niewiele ponad 1,5 h w temperaturze 170 stopni. Wyszło wspaniałe kruche, delikatne i bardzo soczyste. Znakomicie nadaje się do kanapek jak również do pieczonych ziemniaków z surówką a w smaku poezja.
Już tak sobie myślę jak to by było gdyby zamiast karkówki zapeklować tak mięso na białą kiełbasę świąteczną? Co wy na to?


5 komentarzy:

  1. aż mi ślinka pociekła
    pozdrawiam Piotr
    i do zobaczenia w Braniewie:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kiedy podjechać ? Ostatnia fota aktualna ??

    Pozdrawiam Balu.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wczoraj piekłam ale został ogryzek taki, że wstyd częstować. Zrobię następną i zaproszę, obiecuję :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja czekam na wpis o chlebku :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Na specjalne życzenie jest notka o chlebku :)
    Mam nadzieję, że kanapka smakowała pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń